W dwudziestoleciu międzywojennym życie nabrało tempa i widać to na fotografiach. Zamiast zdjęć pozowanych w atelier, wystudiowanych i statycznych, zagościła naturalność, samo życie. Fotografowie wyszli na ulice miast. I uwieczniali mieszkańców w ruchu, w biegu, w pośpiechu. Rewolucja dokonała się za sprawą małoobrazkowego aparatu fotograficznego Leica. Jego premiera miała miejsce na targach w Lipsku w 1925 roku. Siedem lat później powstała udoskonalona wersja aparatu z wizjerem.
Od połowy lat dwudziestych w pejzaż miast wkroczyli lajkarze. Bez uprzedzenia robili zdjęcia przechodniom na ulicach, zaczepiali, dawali karteczkę z adresem, pod którym można było odebrać gotowe zdjęcia. Proces był błyskawiczny - jeszcze tego samego dnia, po rodzinnym spacerze, miłosnej randce, czy załatwieniu sprawunków, wstępowało się do fotografa po odbitki.
W Bydgoszczy lajkarze łapali ludzi na pl. Wolności, na ulicach Mostowej i Długiej. Było ich czterech: Stanisław Springer, Bolesław Langer, Jan Zaremba, Józef Wiedeliński. Latem przenosili się ze swoją działalnością nad morze - wyjeżdżali na Hel, do Ustki i Jastarni. Dwóch chodziło po plaży i robiło zdjęcia, trzeci wywoływał filmy. Ludzie wracający z plaży, odbierali odbitki w kiosku z lodami.
To dzięki lajkarzom bydgoskie ulice ożyły na fotografiach. Przechodnie wyglądają naturalnie, widać rytm miejskiego życia. Po latach te na szybko pstrykane zdjęcia stanowią portret miasta i jego mieszkańców. Zdjęcia z prywatnych albumów nabrały charakteru fotografii dokumentalnej. Są zapisem wnętrz ulic i placów, sklepowych i kawiarnianych witryn i szyldów, obyczajów, a także ówczesnej mody.
Prezentowane na wystawie wizerunki fotografii pochodzą ze zbiorów Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy oraz zbiorów prywatnych.