Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z projektem Anny Grzelewskiej o dorastaniu jej córki Julia Wannabe, zrobił on na mnie ogromne wrażenie. Podobnie jak kiedyś zdjęcia słynnej Sally Mann, która począwszy od lat 80-tych XX wieku fotografowała swoje dzieci: Jessie, Emmetta i Virginię. Wówczas zdjęcia Mann były ostro krytykowane – jako zbyt wyuzdane, niepokojąco erotyczne, niestosowne, zbyt odważne. W pruderyjnej Ameryce zaburzały obraz sielskiego dzieciństwa wprowadzając do niego niepokój.
Zdjęcia Anny Grzelewskiej w erze postkonsumpcyjnej już może nie szokują, jednak ich oddziaływanie na widza jest równie silne. Ten szczery, pozbawiony lukru wizualny Bildungsroman od razu wywołał we mnie wspomnienie tamtych lat, gdy emocje brały górę nad rozumem, a życie wydawało się niezrozumiałym spiskiem dorosłych.

